Bydgoszcz, Polska, 2014
Pojechałem do Bydgoszczy, by porozmawiać z osobami w kryzysie bezdomności o najbrudniejszych miejscach w ich mieście. Gdy chcieli ode mnie pieniądze, ja oferowałem handel: odkupię od nich jakąś rzecz, którą oni uważają z różnych względów za najbrudniejszą jaką posiadają, choć niekoniecznie przy sobie. Najchętniej umawiałem się na następny dzień, by mieli czas na przemyślenie, zarówno miejsca jak i przedmiotu na sprzedaż.
Moje zainteresowanie sytuacją osób dotkniętych bezdomnością wynika z chęci kontaktu i działania z grupami społecznymi określanymi jako pasożyty społeczne. Temu zainteresowaniu przyświeca także chęć przybliżenia szerszej publice problemów zmarginalizowanych i wykluczanych społeczności, a jeśli to możliwe to próbie rozwiązania tych problemów. Sztukę traktuję jako pomost do kontaktu, a za ambicję stawiam balansowanie pomiędzy byciem pasożytem względem świata sztuki, a żywicielem dla osób w trudnej sytuacji bytowej.
Działanie i/lub badanie odbyło się w ramach zaproszenia od Galerii BWA Bydgoszcz do udziału w polsko-islandzkim wydarzeniu o nazwie „Pranie”, którego finał odbył się w dniach 11-14 września 2014 roku.
Przedmioty, które nabyłem od spotkanych bezdomnych. Z każdą z poniższych rzeczy jest związana jakaś historia: spotykanie się przez kilka dni w różnych miejscach, czasem niechęć do wchodzenia w inną interakcje niż spodziewana, czyli po prostu dostanie pieniędzy poprzez żebranie. Chociaż chodziło o najbrudniejszą rzecz to wiele z tych przedmiotów było wybieranych na podstawie użyteczności, często słyszałem coś w rodzaju „przyda się Panu”. Bezdomni na większość umówionych spotkań nie przychodzili, spotykałem ich póżniej w innych miejscach. Niektóre osoby mi nic nie dały, nie były zdolne do dania czegokolwiek, może nie były na tyle elastyczne lub po prostu nie potrafiły pomyśleć bardziej abstrakcyjnie lub dać mi byle co. Tylko niektóre osoby potrafiły wygrzebać byle co z kieszeni czy z kurtki i oddać mi to jako najbrudniejsze co mają. Niektóre osoby po trzech dniach spotykania i podobnych rozmów na temat tej rzeczy do oddania, wstydziły się, że nadal nic nie mają dla mnie. Niektóre osoby zaczęły się nawet na mnie wściekać, że ich zaczepiam, ponieważ moje działania zakłócały rytm ich codziennej pracy.